Taka sytuacja:
W maju br byłem u stomatologa w ramach NFZ na leczenie próchnicy (spora naokło zęba tuż przy szyjce) + w środku. Stomatolog stwierdziła, że nie widzi kanału w zębie stąd nie wie czy był leczony kanałowo czy nie. Podczas tej wizyty chciała zrobić zdj rtg- niestety jako, że aktualizował się komputer to musiała zrobić wg starego typu czyli kliszy- niestety zdjęcie nie wyszło (stara klisza)- założyła tymczasowy opatrunek. Za tydzień przyniosłem jej zdjęcie panoramę którą robiłem 2 lata temu- na zdjęciu widoczne jest, że ząb przeleczony kanałowo.
Stomatolog zatem założyła wypełnienie.
W karcie mam wpisane, jeden termin, że rtg nie wyszedł i drugi termin za tydzień, że założono wypełnienie.
Po ok. 2 tygodniach ząb ugryzając pokarm cały się złamał na równi z dziąsłem.
Twierdzę, że to wina nie umiejętnego wyczyszczenia i wyleczenia zęba (do tej pory zdarzało się również, że na drugi dzień mnie czy dzieciom wypadały wypełnienia i trzeba było chodzić na ponowne wypełnienie).
Byłem u stomatolog, przedstawiłem sprawę, oczywiście stwierdziła, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego, że to był martwy ząb i mogło się tak stać, że ona nie powinna go w ogóle się podjąć leczenia itp...
Oczywiście spytałem w takim razie dlaczego się podjęła leczenia a nie poinformowała mnie, że nie ma to sensu??
Tak czy inaczej złożyłem pisemną reklamację wyznaczając 14 dni na odpowiedź, w której zażądałem jako zadośćuczynienia wstawienia wkładu koronowo-korzeniowego z koronką.
Minęło 14 dni- odpowiedzi brak- zatem prawnie reklamacja została uznana za zasadną???
Co dalej? Czy jest szansa udowodnić w sądzie, że złamanie miało związek z błędem w sztuce lekarskiej?
I jak to wygląda w przypadku usługi na NFZ. Gdzie mam wnieść ewentualną dalszą skargę? Rzecznik Praw, czy sąd rejonowy czy NFZ, jeśli chodzi o odszkodowanie? Gdyż podobno stomatolog ten nie robi jednak wkładów koronowo-korzeniowych?