Witam,
tracę już cierpliwość - mimo że jestem jeszcze przed leczeniem kanałowym.
Zaczęło się 2 tygodnie temu okropnym bólem w górnej piątce/szóstce. Przechodziłam jeden dzień, potem zelżało, ale czym prędzej pobiegłam do stomatologa (przeprowadziłam się do nowego miasta, wiec i lekarz nowy). Lekarz po moim opisie zaczął najpierw rozwiercać 6 (amalgamat), potem jednak doszedł do wniosku, że to 5. Po otwarciu bez żadnych dodatkowych oględzin, stwierdził że konieczne będzie leczenie kanałowe. Zatruł zęba na tydzień, bolało jeszcze piekielnie po zatruciu kilka godzin. Tydzień było spokojnie - ząb lekko ćmił czasami, było mi nieco niewygodnie (pewnie prze opatrunek), ale w miarę ok.
Wczoraj przy wizycie okazało się, że ząb nadal reaguje. Ale mam wrażenie, ze to sprawdzanie nie było takie jak standardowe przy leczeniu kanałowym. Pani doktor stwierdziła, że ponieważ ząb nadal reaguje a jej właśnie zepsuło się wiertło (sic!), wiec zatruje go ponownie na tydzień. No i okazuje się, że jest jeszcze gorzej niż za tym pierwszym razem. Ząb cały czas ćmi, pobolewa, boli gdy piję coś ciepłego, nie mówiąc o tym, że odczuwam bardzo wielki ból na nagryzanie, praktycznie nie mogę jeść tą stroną.
Co robić, co to może być? Czy czekać ten tydzień do końca zatrucia czy znów biec do gabinetu???
Pozdrawiam. M.