Witam, ostatnio miałem kilka wizyt u dentysty, za każdym razem spieszył się, np. znieczulenie wstrzykiwał dość szybko, powstawała taka duża gulka w miejscu wstrzyknięcia, no ale po 2-3 minutach była już mniejsza i dentysta przystępował do działania. Dzisiaj jednak nie dość, że wstrzyknął mi pierwsze znieczulenie bardzo szybko, to jeszcze od razu po wstrzyknięciu zaczął mi uciskać ręcznie owe miejsce "by szybciej się wchłonęło". Było to dosyć nieprzyjemne, niebolesne co prawda ale wzbudziło to we mnie pewien niepokój. Minęło dosłownie 30 sekund, a dentysta zaczął wiercić mi zęba, a kiedy powiedziałem, że jeszcze boli, to zamiast zaczekać aż mi się wchłonie to znieczulenie (nadal miałem wyraźną gulkę mimo mechanicznego spłaszczania jej przez dentystę) wstrzyknął mi szybko kolejne znieczulenie. I zaczął działać. Było dość nieprzyjemnie, a pełne znieczulenie zacząłem odczuwać dopiero pod koniec wiercenia. No ale cóż wróciłem do domu, znieczulenie przeszło, ale nie przeszło duże wybrzuszenie w miejscu wstrzyknięcia znieczulenia, mimo że minęło już prawie 10 godzin od wizyty, dalej mam widoczną gulkę (nieco na dolny ukos od dolnej wargi- wysokość dolnej piątki), która choć jest raczej niebolesna, to powoduje uczucie dyskomfortu, ciążenia i w dodatku kiepsko wygląda.
I tutaj moje pytanie- czy działanie dentysty było w porządku? Czy takie ręczne uciskanie wypukłości w miejscu znieczulenia jest dozwolone i bezpieczne dla pacjenta? No i co z tą opuchlizną, która nie chce zejść? Co to może być?