Chciałam zapytać, czy spotkał się pan z takim przypadkiem i ewentualnie może mi doradzić w kwestii leczenia.
Jakiś czas temu miałam podnoszony zgryz kompozytem. Zniosłam to bardzo źle, po kilku korektach sytuacja w jamie ustnej jest dla mnie już do zaakceptowania. Niestety dolegliwości których się nabawiłam pozostały. Początkowo myślałam, że to problem ze stawami skroniowo-żuchwowymi, ale specjalistka w tej dziedzinie po zbadaniu stwierdziła, że stawy są w porządku. Problem tkwi w mięśniach twarzy, ponoć one zwariowały. Otóż mam je stale napięte, zaciśnięte, przy uszach i w uszach czuję ucisk i stały pisk. W sytuacjach stresowych bardzo się to napięcie nasila, natomiast ucisk na uszy nigdy nie słabnie. Do tego dochodzą wędrujące pobolewania zębów, akurat te objawy częściowo osłabły po przeglądzie, wykonaniu pantomogramu i stwierdzeniu, że z zębami nic się nie dzieje. Z resztą, dopiero co wyleczyłam wszystko co było do leczenia. To mnie utwierdza w przekonaniu, że to od nerwów.
Ale co z tym zrobić? Staram się jak mogę nie załamywać, bo wiem, że są gorsze rzeczy, ale czasem strach bierze górę. Jak rozluźnić te napięte mięśnie twarzy. Czasem są tak ściśnięte, że mam problem z mówieniem.
Gdybym wiedziała, że tak się sprawy potoczą, nigdy nie zdecydowałabym się na to niewinne podnoszenie zgryzu. Zgryz co prawda miałam bardzo głęboki, ale nigdy nie czułam z tego powodu żadnych dolegliwości.