Witam.
Chciałbym opisać pewien przypadek, nie jest fikcyjny, natomiast lekko zmodyfikowany merytorycznie, ponieważ sprawa jest dyskretna, natomiast osobiście wogóle nie zamierzam się w to babrać (nie będę robił sobie w swoim własnym przyszłym zawodzie, mimo, że to w mojej rodzinie.)
Poznań.
2005r. Pacjenta zgłasza się z bólem zęba 36. Źle przeprowadzone wcześniej leczenie kanałowe, korekta, zalecony wkład k-k. W karcie opis: brak perforacji. Linijkę niżej: zalecana obserwacja. (to już daje podejrzenia)
2010r. Pacjentka zgłasza się z bólem 38. Na zdjęciu wychodzi przypadkiem, że mimo lekkiej próchnicy w 38 ból powinien promieniować od 36, ładnie obżarte okolice przez stan zapalny-> ponadto! Perforacja korzenia strony mezjalnej, 2mm prawie za wierzchołkiem, widać wypełnienie kanału (endomethasone+jodoform, czy jak to się tam zwie, czy coś innego, nie wiem. Strony dystalnej-> wkład k-k przebijający korzeń w połowie długości, wychodzący centralnie w bok-> brak możliwości przeprowadzenia resekcji z wielu czynników.
Ząb po konsultacjach po prostu do śmieci a na miejsce potrzebny implant. (brak 37,38 na tą chwilę.)
Powtarzam, nie mam zamiaru brnąć w to, tylko, gdyby mnie np. dotknęła taka sytuacja. Jak postępować wobec takiego lekarza? Z reguły daje radę się dogadać? (np. montaż implantu z ceny materiałów tylko, bez policzenia robocizny)