Witam,
na 26 lutego jestem zarejestrowany do chirurga stomatologa na zabieg wyrwania korzenia jednakże nie jest to zwyczajny przypadek jaki czytam na forrach internetowych ze wystarczy dłuto i cęgi...
Otóż kilka lat temu miałem przy zębie (górna 6stka) robiony zabieg leczenia kanałowego. Bylem na kilku wizytach (rozwieracany, 2-krotnie zatruwany kanał) Jednak przy ostatniej wizycie nastąpiła pomyłka w rejestracji (pielęgniarka zapisała mnie na 23 sierpnia a mi powiedziała i zapisała na karteczce 26) - wizyta przepadła, a kolejną chcieli i wcisnąć za 4 miesiące... Ząb wtedy był zalepiony i nie bolał więc pod wpływem emocji nie zarejestrowałem się.
Od tamtej pory minęły 3 lata.. to czym ząb był zalepiony daawno temu wypadło, a cała korona sie rozkruszyła, został wielki krater z otoczką korzenia... Mimo, że nadal nic mnie nie boli, zauważyłem w okół tego zęba pewną chorobę dziąseł która dotknęła zęby obok (prawdopodobnie paradontoza - biały twardy nalot który jak zacznę szczotkować to leci krew).
Moje pytanie brzmi:
Czy lekarz (nfz) poradzi sobie z usunięciem resztek tego kanału? oraz czy taki zabieg jest bezpieczny?(czytałem dużo przypadków powikłań takich jak infekcja ropna czy sepsa)
Wiem na pewno, że coś z nim trzeba zrobić i chciałbym się dowiedzieć co najlepiej i nie drogim kosztem (nie stać mnie na zabiegi po 800zł) licze na szybką pomoc bo stan tego zęba bardzo mnie martwi
Z góry dziękuje.