Miałam już kanałowo robioną szóstkę - ząb po paru borowaniach, więcej w nim plomby niż zęba tak naprawdę. Pod koniec kanałowego dentystka znalazła czwarty kanał, dobierała się do niego najdłuższymi dłutkami (nie znam właściwej nazwy), zakleiła a potem powiedziała, że coś tam się może jeszcze rozwijać, ale miejmy nadzieję, że nie będzie (tak, jak to usłyszałam też mi wszstko opadło!)
Oczywiście, bolało wkrótce potem. Dostałam antybiotiki, które nie pomogły. Potem miałam nawroty bólu, a teraz jest to ciągły ból w dziąśle nad zębem, nie zależnie od tego czy jem. Bo jak dwa dni temu skarżyłam się dentystce, to powiedziała, że po kanałowym to może trochę trwać gojenie, a że dziąsło mnie boli od resztek jedzenia utykających między 6tką a 7ką. Tyle że ja po każdym posiłku dłubię nicią dentystyczną, żeby mi nic tam nie zostało!
No więc mam dylemat: czy kazać dentystce otwierać ząb i leczyć na nowo (choć nie jestem kłótliwą osobą, więc może być ciężko - a do tego ostatnim razem powiedziała, że mogę powtórzyć zabieg prywatnie - za horendalne pieniądze) czy po prostu go wyrwać? Dodam, że ósemki mi jeszcze nie wyszły, i w sumie może nie wyjdą, bo nie mają miejsca w górnym dziąśle.
Pomocy?